Statystyka

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział Dwudziesty Szósty! FINAŁOWY!

- Wstawaj. - Ktoś zaczął szarpać moje ramię i mnie budzić.
- Wstawaj mówię. Za pięć minut masz samolot! - Ktoś krzyknął.
- Co?! - Poderwałem się szybko z łóżka.
- Jak za pięć minut?!
- Wreszcie wstałeś. - Zaśmiała jak się okazało Demi.
- Jest już 8:30 będziemy się musieli niedługo zbierać. Chodź idziemy.


Niechętnie wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki pod prysznic. Zajęło mi to dosyć dużo czasu. Co jakiś czas słyszałem jak Demi puka mi w drzwi i mnie pośpiesza. W końcu wyszedłem z pod prysznica, ale zapomniałem wziąć rzeczy do ubrania. Owinąłem się ręcznikiem i szybko wybiegłem z łazienki prosto do garderoby aby nikt mnie nie zauważył. Pech chciał że do pokoju wszedł akurat Scooter, aby zobaczyć dlaczego tak długo nie schodzę na dół. Popatrzył się na mnie, a ja na niego i zaczęliśmy się śmiać. Pobiegłem z powrotem do łazienki, jednak po drodze krzycząc do Scoot'a
- Nie śmiej się! Za chwilę zejdę na dół, tylko się ubiorę.
- Spokojnie Justin, wszyscy już czekają na Ciebie. Nie musisz się wcale śpieszyć - odpowiedział Scooter.

Wiedziałem że za chwilę wszyscy się przeze mnie spóźnią na samolot. Ubierałem się jak najszybciej. Musiałem jeszcze umyć zęby. Co chwilę mi coś się przypominało, a Demi co chwilę przychodziła i mnie pośpieszała. Już byłem taki wkurzony sam na siebie że połowę co miałem jeszcze zrobić zapomniałem. Chwyciłem za walizkę i pobiegłem na dół do wszystkich.
- Jestem gotowy, możemy jechać już na lotnisko. - powiedziałem.
- Dobra, wszyscy wszystko mają? - zapytał Scooter.

Wszyscy kiwnęli głową i wyszliśmy z domu. Ja zakluczyłem drzwi i poszliśmy do samochodu, który już na nas czekał.

PIĘTNAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ...

Dojechaliśmy już na lotnisko, przeszliśmy odprawę i siedzieliśmy w samolocie. Patrzyłem przez to małe okienko i myślałem nad swoim dotychczasowym życiem. Co się zmieniło od momentu kiedy rozpocząłem karierę. Stwierdziłem że moje życie obróciło się o 360 stopni. Byłem całkiem innym człowiekiem, nie poznawałem już sam siebie. Te wszystkie skandale jakie wywołałem. Wiedziałem że teraz jak dotrę na miejsce będzie na mnie czekało trzy razy więcej paparazzich niż dotychczas. Wiedziałem że moi fani będą bardzo cierpieć z tego powodu, że ich chcę zostawić. A ja na prawdę już nie mam sił na to wszystko. Może jeszcze kiedyś wrócę, ale teraz chcę odejść. Kocham muzykę, kocham śpiewać ale za dużo złego się już wydarzyło. Nie jestem już chłopakiem, z którego moi fani mogą brać przykład. Na świecie coraz więcej ludzi mnie nienawidzi. Wolę usunąć się w cień niż rozpętać jeszcze większe skandale. Zastanawiałem się co będę miał powiedzieć przed koncertem mediom. Planuję mieć wystąpienie publiczne i wyjaśnić całe te swoje dotychczasowe zachowanie. Nie wiedziałem jednak jak mogę im to wszystko wytłumaczyć. Na moją głupotę nie ma wytłumaczenia. Zrobiłem to wszystko bo nie umiem nad sobą zapanować. Na szczęście moi fani podtrzymywali mnie na duchu, a ja nawet nie potrafię im się odwdzięczyć. Nawet teraz kiedy mnie potrzebują ja odchodzę. Wiem że nie powinienem tak tego zostawić, ale nic innego nie mogę zrobić. Tak, to jest już koniec. Nie łatwo jest mi o tym myśleć. Tyle czasu na to wszystko pracowałem, a sam to zniszczyłem.

Byłem taki zamyślony, że nawet nie słuchałem do mówi do mnie Demi. Dopiero kiedy mnie szturchnęła odwróciłem się do niej i spojrzałem jej prosto w oczy. W moich oczach pojawiły się łzy. Demi przytuliła mnie mocno i wyszeptała do ucha
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Pamiętaj my wszyscy Cie wspieramy i nigdy nie zostawimy! Jesteś dla nas najważniejszy!
Nie chciałem żeby to wszystko się tak skończyło. Jak można być takim głupim jaki ja jestem. To wszystko moja wina.
Na miejsce swojego ostatniego koncertu wybrałem Państwo gdzie bardzo mało koncertowałem, ale widziałem jak na twitterze moi fani mnie wspierali. Polska to kraj, w którym chyba najwięcej moich fanów mnie wspierało. Coraz częściej podawałem dalej ich tweety. Chętnie czytałem to co do mnie pisali. Może oni tego nie wiedzą, ale ja widziałem. Najbardziej mi się podobały tweety z prośbą o follow back. Widziałem to wszystko, a nie chciałem dawać. Może dlatego aby nie przestali pisać do mnie. Chyba bałem się że jak zaobserwuje wszystkich, którzy o to proszą to przestaną do mnie pisać. Dziennie miałem setki wiadomości, które mnie pocieszały. Filmiki jakie tworzyli dla mnie były na prawdę przepiękne.

Nagle usłyszałem że za chwilę będziemy lądować. Tyle czasu trwała ta podróż, że przemyślałem prawie całe swoje dotychczasowe życie. Byłem przygotowany na wszystko. Postanowiłem aby na mój ostatni koncert wszyscy moi fani mogli wejść za darmo. Nie chciałem zarobić na tym koncercie. Jedyne czego pragnąłem to tylko zobaczyć ich wszystkich razem po raz ostatni. Chciałem widzieć jak płaczą, jak śpiewają ze mną i jak się cieszą że to właśnie z nimi jestem. Ta chwila i tak w końcu by musiała nadejść, ale nie spodziewałem się że stanie się to tak szybko.
Wylądowaliśmy. Wysiedliśmy wszyscy z samolotu i kierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. Fanów było tam pełno, a paparazzich jeszcze więcej. Nie zasłaniałem się jak zawsze, szedłem przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Od fleszów bolały mnie oczy, fotoreporterzy wołali mnie i prosili o chwilę rozmowy. Spoglądałem im prosto w obiektyw i tylko się uśmiechałem. Przed wejściem na lotnisko gdzie czekały na nas samochody było tulu fanów że policja i ochrona nie mogli sobie poradzić. Jednak ja twardo i bez żadnych postojów wyszedłem z lotniska i przebijałem się przez tłum fanów i fanek. Uśmiechałem się do nich, chwytałem za ręce i robiłem z nimi zdjęcia. W końcu udało mi się dostać do samochodu. Wsiadłem i widziałem jak biegną za samochodem. Wtedy zdałem sobie sprawę że mimo tych wszystkich lat, tych złych rzeczy jakie zrobiłem oni nadal mnie wspierają i chcą abym nie odchodził. Nic się nie zmieniło przez te lata. Oni byli tacy sami jak wcześniej, mimo to że dorastali to w momencie kiedy ja się pojawiałem zachowywali się tak samo jak na początku. Za to ich najbardziej podziwiałem. Dlaczego ja nie pozostałem taki jak na początku, to pytanie krążyło mi po głowie przez cały czas. Najchętniej cofnąłbym czas aby te wszystkie złe chwile się nie wydarzyły. Teraz kiedy jestem już na końcu tego o czym zawsze marzyłem nie umiem sobie niczego wytłumaczyć. Dojechaliśmy do hotelu, wszyscy poszli do swoich pokoi, a ja wszedłem usiadłem na kanapie, przytuliłem Demi i powiedziałem
- Teraz to już na prawdę będzie koniec. Kocham Cię mój skarbie!
- Ja Ciebie też kocham, pamiętaj na zawsze razem! - odpowiedziała.

Wyciągnąłem z torby laptopa, połączyłem się z internetem hotelowym i wszedłem na twitter'a pisząc tweeta o treści
"Jeśli czegoś pragniesz dąż do tego, bo właśnie to może sprawić że będziesz szczęśliwym bardziej niż teraz. Przepraszam za te przykre wiadomości i za to że was zawiodłem. Wasz Justin!"

Z za okna dobiegały krzyki moich fanów stojących przed hotelem i czekających aż wyjdę do nich. Nie miałem sił na to, ale chciałem ich po raz ostatni uszczęśliwić. Chwyciłem swojego iPhona i zszedłem na dół. Stanąłem przy recepcji, spojrzałem na Demi, która szła ze mną aby mnie wspierać i powiedziałem
- Teraz albo nigdy!
Uśmiechnąłem się do niej, chwyciłem za rękę i poszedłem w kierunku drzwi. Zatrzymałem się przed drzwiami, a w momencie kiedy mnie zauważyli rozległ się jeden wielki krzyk, na ich twarzach pojawiły się łzy. Wszystkie kamery były w tym momencie skierowane na wejście do hotelu. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem za klamkę i wyszedłem do nich. Krzyczeli, prosili abym do nich podszedł. Wraz z Demi podeszliśmy do nich, robiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Niektórzy nie mówili do mnie po angielsku, wcale ich nie rozumiałem ale byłem szczęśliwy że są ze mną, że właśnie to dzięki nim tutaj jestem. W ogóle nie zwracałem uwagi na reporterów, którzy mnie wołali, prosili o wywiad. Ja tylko i wyłącznie zajmowałem się swoimi fanami. Wspólne zdjęcia, filmiki to było to co mi i im sprawiało radość. Mówili jak bardzo mnie kochają, prosili abym nie kończył kariery. Na prawdę posiadanie takich fanów to jest coś. Nie każdy artysta może pochwalić się takim wsparciem u fanów jakie ja miałem. Chciałem spędzić z nimi tam cały dzień ale musiałem też iść się przygotować bo za trzy godziny będę miał koncert. Odchodząc uśmiechnąłem się i pomachałem. Chwyciłem Demi za rękę i razem weszliśmy znów do hotelu. Jednak w pewnym momencie zatrzymałem się i wpadłem na świetny pomysł. Wybiegłem z hotelu i podbiegłem do jednej z dziewczyn. Wyszeptałem jej na ucho
- Teraz wezmę Cie do środka i spędzisz z nami cały dzień, aż do ostatnich chwil koncertu. Poczekaj tutaj poinformuj kogo musisz i za chwilę po Ciebie zejdę. Pamiętaj nie odchodź.
Puściłem do niej oczko i wbiegłem z powrotem do hotelu. Podszedłem do Demi i powiedziałem jaki plan przygotowałem. Była strasznie zdziwiona i nie wiedziała co powiedzieć. Ja jednak chciałem tego, chciałem aby chociaż jedna moja fanka mogła spędzić ze mną ten ostatni dzień. Wróciłem do pokoju i przygotowałem kilka rzeczy na swój koncert, przy okazji coś zjadłem.

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ...

Wszystko co ja chciałem przygotować na koncert było już gotowe. Czas płynął tak szybko, a ja chciałem aby zwolnił. Żeby te chwile trwały wiecznie. Wyszedłem do lobby, aby wrócić po dziewczynę, której obiecałem że spędzi ze mną czas, aż do zakończenia koncertu. Wyszedłem przed hotel, znów rozległ się krzyk, a ja podszedłem do dziewczyny, z która wcześniej rozmawiałem i przerzuciłem przez barierkę. Nagle pod hotel podjechały dwa czarne mercedesy. Ochrona zrobiła miejsce aby było można przejść. Drzwi od pierwszego samochodu się otworzyły i wysiedli z niego chłopaki z The Wanted. Ucieszyłem się na ich widok bo mówili że nie dadzą rady być na moim ostatnim koncercie. Przywitałem się z nimi. Jednak zastanawiało mnie kto jest w drugim samochodzie. Auto podjechało, drzwi się otworzyły, a z samochodu wyszli Abigail i Austin. Teraz byłem już gotowy do występu, wiedziałem że wspierać będą mnie moi najbliżsi jak i moi fani. Weszliśmy wszyscy razem do hotelu, oni poszli do swoich pokoi, a ja wraz z wybraną fanką do siebie do pokoju gdzie czekała na nas Demi. Porozmawialiśmy chwilę po czym zaprosiłem dziewczyny na obiad do restauracji. Następnie aby umilić sobie czas zaprosiłem je już wraz z The Wanted, Austinem i Abigail na basen, gdzie mogliśmy razem poświrować we wodzie. Zapomniałem o wszystkich kłopotach jakie są, po prostu świetnie się bawiłem ze wszystkimi. Na basenie znalazł nas Scooter i powiedział
- Justin, kończ tą zabawę bo już czas się zbierać na arenę, za półtorej godziny masz koncert.
- Dobra, już idziemy. - odpowiedziałem.

W tym momencie nie dawałem po sobie poznać że jest mi smutno. Czułem że ten koniec jest coraz bliżej. Wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Przygotowywałem się do ostatniego występu. Fanka, która spędzała z nami czas, starała się cały czas mnie pocieszać, mówiąc że wszystko będzie dobrze. Siedzieliśmy w trójkę w moim pokoju i tak między sobą rozmawialiśmy. Ja ćwiczyłem piosenki, a dziewczyny słuchały. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć, była to moja mama, mój tata i Scooter. Weszli do pokoju pogratulowali mi tego czego osiągnąłem i Scooter powiedział
- Ubieraj kapcie i jedziemy.
Ubrałem buty i powiedziałem do dziewczyn
- No, nadszedł ten moment. Jedziemy!
Przytuliłem Demi i Natalię, następnie mamę i tatę no i na końcu Scooter'a dziękując mu za to wszystko i przepraszając za wszystkie złe rzeczy jakie zrobiłem.
Zeszliśmy na dół gdzie wszyscy czekali. Przed hotelem już nie było tulu ludzi co kilka godzin temu. Na pewno czekali już na mnie na arenie. Przed hotelem czekały już samochody, które miały zawieść nas na arenę. Wyszliśmy z hotelu fani, którzy jeszcze tam byli krzyczeli i prosili o zdjęcia. Teraz jednak już nie było czasu na to. Natalia cały czas z nami była, jak obiecałem będzie z nami aż do zakończenia koncertu. Wtedy oficjalnie pożegnam się z nią i z moimi fanami. W drodze na arenę Demi chwyciła mnie za rękę i powiedziała
- Kochanie, chciałam powiedzieć Ci to później, ale powiem Ci to teraz. Będziesz tatusiem. Jestem w szóstym tygodniu ciąży.
- Co? Na prawdę? Bardzo się cieszę! Demi, Boże kocham Cię! To najlepsza wiadomość jaka mogła mi się teraz przytrafić.

Byłem w szoku, tego zupełnie się nie spodziewałem. Natalia chyba zrozumiała co Demi mi powiedziała i krzyknęła, po czym zaczęła nam gratulować. Na prawdę nic cudowniejszego nie mogło się już dzisiaj przytrafić. Teraz wiem że mam dla kogo żyć.

Wszystko co działo się przed areną i w środku było emitowane na żywo. Cały świat teraz siedział przed telewizorami i oglądali to wszystko. Podjeżdżając przed arenę zauważyłem strasznie duży tłum ludzi, chyba jeszcze na żadnym koncercie nie było tylu moich fanów. Byłem pod wrażeniem, a za razem załamany że muszę ich wszystkich opuścić. Od tego momentu jak wysiądę z samochodu cały świat będzie widział co robię, po raz ostatni już będą mogli mnie zobaczyć na żywo w telewizji. Podjechaliśmy pod wyznaczone wcześniej wejście do areny. Przez szybę widziałem że wszędzie są kamery, wiedziałem że każdy mój ruch będzie kamerowany. Drzwi się otwarły pierwsza wysiadła Natalia i Demi, a za nimi ja. Szybkim krokiem poszliśmy w stronę wejścia. Po wejściu na arenę przywitali nas właściciele areny jak i przedstawiciele wytwórni dzięki, której udało nam się tutaj zorganizować koncert. Wiadomo było że jednak wszyscy fani nie zmieszczą się na arenie, dlatego też poprosiłem aby przed arenom poustawiać wielkie telebimy gdzie będzie można obejrzeć mój koncert. Poszedłem do garderoby się przebrać i przygotować do występu.

PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ...

Na telebimach pojawił się zegar odliczający czas do mojego wyjścia na scenę. Pozostało jeszcze dziesięć minut, a po upływie tego czasu wyjdę po raz ostatni na scenę i dam koncert. Dotychczas moim najważniejszym koncertem w życiu był ten w Madison Square Garden. Od dnia dzisiejszego najważniejszym koncertem w życiu będzie ten, żaden inny. Czas leciał, a ja z każdą minioną sekundą wiedziałem że niebawem wszystko się skończy. Nikt nie wiedział jak ten koncert będzie wyglądał, tylko ludzie z mojego teamu.
Stałem tak przed wejściem na scenę i czekałem aż zegar pokaże same zera. Pozostały ostatnie sekundy, wszyscy na arenie odliczali je, a ja razem z nimi po cichu. W końcu na telebimach pojawiło się 00:00:00:00. Na arenie zgasły wszystkie światła było całkowicie ciemno jakby nie było prądu. Fani krzyczeli, nikt nic nie widział. Ja w tym czasie wszedłem na scenę, a przede mną zaczęły wydobywać się kłęby sztucznej mgły. DJ do mikrofonu zaczął krzyczeć
- A TERAZ SPECJALNIE DLA WAS, PO RAZ OSTATNI WYSTĄPI JUSTIN BIEBER!!!
W tym momencie na arenie rozległa się muzyka, światła zapaliły się, a ja wybiegłem zza sztucznej mgły krzycząc
- LET'S GO BELIEBERS!!!
Na arenie nie brakowało efektów specjalnych i pirotechnicznych. Ten koncert był wyjątkowy. Oglądał go cały świat i cały świat miał go zapamiętać do końca życia. Zaśpiewałem wszystkie swoje piosenki ze studyjnych albumów jakie przez całą swoją karierę nagrałem.
Nadszedł czas na moją ostatnią piosenkę. Była nią piosenka "BELIEVE" chciałem ją zaśpiewać jako ostatnią, ponieważ ma dla mnie bardzo duże znaczenie i chciałem tym przekazać swoim fanom aby uwierzyli w każde marzenie jakie mają, a nawet w to że wrócę.

Tak, własnie teraz się wszystko skończyło. Ja skończyłem śpiewać piosenkę. Na arenie zgasły znów wszystkie światła, słyszałem tylko i wyłącznie krzyk i płacz moich fanów. Przez cały czas stałem na scenie i wsłuchiwałem się w krzyk i płacz. Nic się nie odzywałem. W pewnym momencie tylko i wyłącznie światło z jednego reflektora padało na mnie. Na arenie rozległ się jeszcze większy krzyk. Na twarzy już nie miałem mikrofonu. Leżał przede mną. Podszedłem chwyciłem i przyłożyłem do ust i powiedziałem
- To był mój najdłuższy koncert w życiu, dziękuję wam za obecność. Za to że jesteście tutaj ze mną w tych trudnych chwilach. Zanim zacznę dalej mówić prosił bym o oświetlenie sceny i moich fanów.*Na mojej scenie po raz ostatni rozbłysły wszystkie reflektory i ten największy telebim. Moich fanów widziałem doskonale, mogłem kontynuować.* Dziękuję bardzo. Wszyscy na pewno bardzo dobrze wiecie dlaczego tutaj jesteśmy. To był mój ostatni koncert, więcej nie będzie. Odchodzę. Nie chcę tego robić ale muszę. Już nie jestem tym samym człowiekiem, którego poznaliście jak zaczynałem karierę. Wiem że wśród was jest bardzo dużo młodych ludzi, wy powinniście ze mnie brać przykład, a to co ja robiłem przez ostatnie tygodnie nie jest warte naśladowania. Dlatego też odchodzę. Kilka słów wyjaśnienie dlaczego to robię. Wy na pewno wiecie co to znaczy być obrażanym, ja tak samo. Ale nie dlatego. Odchodzę, ponieważ nie radzę sobie już z tym wszystkim, nie radzę sobie z bycie sławnym. To co mówią w mediach że kasa mi uderzyła do głowy to prawda. Nie potrafię zapanować sam nad sobą, a chcę to przerwać abym nie krzywdził swoich bliskich jak i was. Wiem że teraz to też was boli że chcę skończyć z muzyką, ale z czasem przestanie. Ci prawdziwi Beliebers nie zapomną nigdy, ale nie dajcie się zwariować. Życie toczy się dalej, a my musimy z niego korzystać. Nie zostawiam was z niczym, macie moje albumy, piosenki z innymi artystami no i dwa moje filmy. Nie chciałbym was zostawiać z niczym, ponieważ mój ostatni album studyjny jest już dosyć stary że tak powiem to postanowiłem że wydam jeszcze jeden film. Przez ostatnie tygodnie w moim życiu towarzyszyły mi kamery. Zostało nagrane kilka tygodni mojego życia, z dniem dzisiejszym. Film ten trwać będzie dobre osiem godzin, w kinach pojawi się w dwóch częściach. Dwa weekendy z rzędu będzie tylko puszczany w kinach. Tym filmem chcę wam wynagrodzić to że ze mną byliście i jesteście. Zobaczycie nie tylko te dobre sceny z mojego życia, również to co działo się złego. Może po obejrzeniu tego filmu większość z was zrozumie dlaczego odchodzę. Kocham was i zawsze będę was kochał, bo to dzięki wam mogłem przeżyć to wszystko. Pamiętajcie nie poddawajcie się nigdy i uwierzcie w marzenia. Jeśli uwierzycie to może i w to że jeszcze kiedyś stanę na scenie przed wami. Wybrałem Polskę bo wy dawaliście mi największe wsparcie. Ale mimo tego kocham wszystkich Beliebers. Wiem że chcielibyście abym mówił tak w nieskończoność ale to jest niemożliwe. Dzisiaj jeszcze pozostaję u was w kraju, a jutro znika po mnie ślad. Jeszcze jedna wiadomość, która was na pewno ucieszy. Dzisiaj się dowiedziałem że będę tatusiem. Demi jest w ciąży i urodzi mi dziecko. Poczekajcie, poczekajcie. Nie krzyczcie, dajcie mi dokończyć. Chciałbym teraz was wszystkich tutaj obecnych prosić o coś na czym mi bardzo zależy. Dokładnie teraz przed wejściem głównym do areny stoi mój samochód, chciałbym abyście dali mi i Demi wyjść stąd jak normalni ludzi. Żeby ochrona i policja nie musiała was odciągać, bez żadnego przepychania się. Ostatnią moją prośbą do was jest właśnie to, abyśmy wyszli stąd już jako normalni ludzie. Pomożecie mi spełnić to marzenie? *na hali rozległ się wspólny krzyk "TAK"*. Wiedziałem że mogę na was liczyć. Na zakończenie chciałbym wam jeszcze przedstawić Natalię, która spędziła dzisiaj ze mną, Demi i moimi przyjaciółmi czas. Jak go spędziliśmy będziecie mogli zobaczyć w nadchodzącym filmie. Teraz oficjalnie z Tobą się Natalia żegnam. Trzymaj się księżniczko i do zobaczenia! Kiedy osiągniemy w życiu pewien punkt, zawsze gdzieś będą ludzie którzy tylko czekają na nasz upadek, ale wtedy tylko grawitacja będzie w stanie ściągnąć nas w dół, czasami po prostu musisz wziąć sprawy w swoje ręce ... i lecieć. Dziękuję wam wszystkim za to co zrobiliście dla mnie. Nigdy w życiu was nie zapomnę. Pamiętajcie kocham was na zawsze!

Na scenie pojawiły się skrzydła, które były podczas trasy Believe, ale tym razem nie wleciałem z nimi na scenę tylko pomogły mi z tej sceny odlecieć nad wszystkimi obecnymi w arenie. Na drugim końcu czekali na mnie wszyscy. Po tym jak zostałem odpięty od skrzydeł na arenie zrobiło się ciemno, a na telebimie zaczęły lecieć najśmieszniejsze urywki z mojej kariery. Poszliśmy wszyscy do garderoby, ja się przebrałem w swoje ciuchy. Wszyscy mi gratulowali udanego koncertu i całej mojej kariery. Po policzkach spływały mi łzy. Nie mogłem uwierzyć że to zrobiłem. Chwyciłem Demi za rękę i udałem się w stronę głównego wyjścia z areny. Wszystkich, których mijałem płakali, wyciągali ręce do mnie, ale nawet nie podeszli. Tak jak obiecali tak zrobili. Wyszliśmy z areny i zobaczyliśmy przeogromny tłum ludzi. Żaden ochroniarz czy policjant nie musiał się z nimi przepychać, mogliśmy iść. Wtedy po raz pierwszy od początku kariery poczułem się zwykłym człowiekiem mimo tych setek ludzi, którzy stali tuż obok. Doszliśmy do samochodu, otworzyłem Demi drzwi po czym poszedłem na drugą stronę samochodu, otworzyłem swoje popatrzyłem w obiektyw kamery puściłem oczko, rozejrzałem się i pomachałem wszystkim. Po czym wsiadłem do samochodu i pojechaliśmy do hotelu. W momencie kiedy podjechaliśmy pod hotel był już tam tłum ludzi, nie byłem pewien czy wejdziemy normalnie czy znów będzie trzeba się przepychać. Jednak oni pamiętali, wysiedliśmy normalnie z samochodu i weszliśmy do hotelu. Cała obsługa hotelu gratulowała mi udanego koncertu. My poszliśmy do pokoju, po czym włączyłem laptopa i zalogowałem się na twitter'a napisałem tweeta o treści
"Żegnajcie moje #Beliebers, kocham was nad życie"
Wylogowałem się, wyłączyłem laptopa i położyliśmy się z Demi na łóżku, po czym zasnęliśmy.

NASTĘPNEGO RANKA...

Obudziło mnie pukanie w drzwi. Poszedłem otworzyć był to Scooter. Ja taki zaspany mu otworzyłem i zapytałem
- Co jest?
- Justin, za pół godziny przyjdź z Demi do restauracji. - odpowiedział.
- Scooter, ale my śpimy.
- Nie gadaj, tylko przyjdźcie.

Scooter poszedł, a ja wróciłem do łóżka. Obudziłem Demi i powiedziałem co mówił Scooter.
Po jakiejś chwili wstaliśmy i poszliśmy wziąć wspólny prysznic i się ubrać. Minęło czterdzieści pięć minut od wizyty Scooter'a. W końcu gotowi poszliśmy do hotelowej restauracji, a tam czekali na nas wszyscy, cały mój team. Tancerze i wszyscy, którzy byli ze mną podczas wczorajszego koncertu. Gratulowali mi, dziękowali i życzyli dalszych sukcesów.

Wszyscy świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie, jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nagle podszedł do mnie Scooter i poprosił mnie na bok
- Justin, jak będziesz chciał wrócić zawsze możesz prosić mnie o pomoc, pamiętaj.
- Tak Scooter, pamiętam. Dziękuję Ci. - odpowiedziałem.
- Nie ma za co.


Po śniadaniu wszyscy się spakowaliśmy i o 12 byliśmy już na lotnisku. Wszyscy wracali do swoich domów. Ja z Demi postanowiliśmy że jeszcze zamieszkamy w Calabassas ale nie na długo. Po tym jak urodzi się nasze maleństwo przeprowadzimy się gdzieś gdzie nikt nas nie odnajdzie.

P.S. Tak i oto wszystko się skończyło. Dziękuję wszystkim, którzy czytali i byli ze mną od początku pisania opowiadania. Dziękuję za te wszystkie miłe słowa jakie pisaliście w komentarzach, za wyświetlenia. Niebawem tutaj powstanie nowe opowiadanie o całkiem innej tematyce. Jeśli podobało Ci się to co pisałem i chcesz zobaczyć o czym będzie następne opowiadanie zapraszam na swojego fanpage'a, twitter'a lub kanał YouTube gdzie na pewno dowiesz się o nowym opowiadaniu i rozdziałach. Jeszcze raz dziękuję i do następnego!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz = motywacja do pisania kolejnego rozdziału!