Statystyka

niedziela, 12 maja 2013

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI!

SZEŚĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ...

Justin właśnie był w studio nagraniowym, nagrywał nowe kawałki na nową płytę. Nagle otrzymał telefon od Nicole że Caroline właśnie zaczęła rodzić i że ma przyjechać do szpitala. Justin był strasznie przestraszony że nie zdąży i nie będzie mógł wspierać swojej narzeczonej podczas porodu, a bardzo chce być przy narodzinach swoich dzieci. Jak najszybciej pobiegł do samochodu i nie zwracając uwagi na to że za szybko jedzie, pędził prosto do szpitala gdzie była już Caroline. Zaparkował przed szpitale w miejscu niedozwolonymi wbiegł do szpitala, pytając na rejestracji gdzie rodzi Carolie. Powiedziano mu gdzie znajdzie Caroline i od razu tam pobiegł na schodach się przewrócił i zrobił sobie coś z ręką, jednak nie przeraziło go to i nawet nie dał się zbadać lekarzowi bo chciał być przy narodzinach dzieci. Dobiegł na piętro gdzie była Caroline i wbiegł na salę. Zobaczył jak Caroline męczy się przy porodzie i podszedł do niej.

W momencie kiedy zauważyłam że Justin już przy mnie jest i będzie mnie wspierał czułam się lepiej i wiedziałam że przejdziemy przez to wszystko razem. Słuchałam lekarzy co mam robić, trzymałam Justin'a za rękę. Strasznie wszystko długo trwało, aż nagle pierwsza na świecie pojawiła się mała Pattie, jak ją zobaczyłam rozpłakałam się ze szczęścia, była taka śliczna i mała, ale to nie był koniec poród trwał dalej aby drugie dziecko mogło się narodzić, trwało to jeszcze jakieś 20 minut, małemu się chyba nie śpieszyło na świat. Aż nagle pojawił się również był śliczny, w oczach Justin'a pojawiły się łzy płakał, skakał ze szczęścia. Widziałam że na prawdę bardzo się cieszy, ja również. Byłam bardzo zmęczona, po jakimś czasie lekarze zabrali mnie na salę gdzie mogłam odpocząć, a Justin siedział przy mnie cały czas powtarzając do mnie jak bardzo mnie kocha i jak jest szczęśliwy. Pod szpitalem zbiegło się mnóstwo fanów Justin'a i paparazzich. Justin musiał wezwać swoją prywatną ochronę, aby nikt nie dostał się do mojej sali i aby nie zrobili zjęć dzieciom. Tak samo rozmawiał z ordynatorem oddziału i prosił aby cały personel zachował ostrożność i nikogo nie wpuszczał oprócz rodziny. Ordynator się zgodził i powiedział ze rozumie to wszystko i nie ma problemu aby ktoś z poza rodziny się tam dostał.

Minęło kilka godzin i nadszedł już wieczór, przyszła do mnie pielęgniarka mówiąc
- proszę Pani, pora na karmienie.
Ucieszyłam się bo wiedziałam że zaraz ujrzę swoje dwa małe skarby. Po chwili do sali pielęgniarka przyniosła dwójkę malutkich dzieci. Jak je ujrzałam rozpłakałam się, uśmiechałam i wszystko po kolei. Pielęgniarka wytłumaczyła mi jak mam karmić dzieci. Po nakarmieniu mogłam potrzymać je patrzyłam na moje dzieci, a one spoglądały na mnie swoimi pięknymi oczkami. Było to takie piękne, po chwili ktoś zapukał do drzwi i się uchyliły, był to Justin. Jak zobaczył że trzymam nasze dzieci to się uśmiechnął i po ciuchu podszedł spoglądając na nie. Pocałował mnie w usta, a dzieci w czółko. To było takie piękne wiedziałam że Justin będzie bardzo
dobrym ojcem. Rozmawialiśmy i powiedziałam do niego
- przekaż rodzicom że mogą jutro przyjść.
- dobrze przekażę, a kiedy was wypuszczą dodomu? - zapytał Justin
- lekarze mówili że jak wszystkie badania będą w normie to już za dwa dni.
- dobra, to ja pojadę do domu i kupię całą resztę potrzebnych rzeczy dla dzieci.
- dobrze. Kocham Cię Justin.
Pocałował mnie w usta i pogłaskał nasze dzieci jednym palcem po policzku, z wielką miłością wpatrując się w nie. Poszedł, a chwilę po nim do sali weszła pielęgniarka i powiedziała
- dobrze, niech Pani odpocznie i się prześpi, a ja już zabiorę dzieci.
Uśmiechnęłam się całując je w czółko, patrzyłam jak pielęgniarka wyprowadza je z sali i miałam łzy w oczach, tak bardzo byłam szczęśliwa.

TRZY DNI PÓŹNIEJ...

Nadszedł ten dzień, dzisiaj miałam opuścić szpital razem z dwójką moich dzieci, lekarz przyniósł mi wypis mówiąc
- Pani Caroline, proszę się jeszcze oszczędzać i życzę powodzenia w wychowywaniu dzieci. Widzimy się na kolejnych badaniach.
- Dziękuję Panie doktorze.
Po chwili do sali wszedł Justin pytając
- kochanie, jesteś już spakowana?
- tak, weź te walizki i przyjdź jeszcze na górę po nas.
- dobrze kochanie - odpowiedział Justin.
Poszedł z walizkami na dół i po chwili pojawił się z powrotem u nas w sali, przyszykowaliśmy dzieci do wyjścia i przeniesienia je do samochodu. Na dole przed wyjściem ze szpitala było bardzo dużo fanów Justin'a i paparazzich, nie brakowało również mediów. Wyszliśmy z sali i ujrzałam kilkudziesięciu ochroniarzy, którzy szli z nami na dół. Jednak zanim wyszliśmy ze szpitala zobaczyłam jak przed wyjściem kilku ochroniarzy rozkłada czarne plandeki tworząc z tego taki korytarz. Zapytałam Justin'a
- kochanie, po co nam to?
- żeby nie sfotografowali naszych dzieci i nagrali. Bo po co mają ich być ich zdjęcia na okładkach gazet? Jeżeli uznamy że chcemy pochwalić się naszymi dziećmi to wtedy to zrobimy, ale uważam że teraz jest jeszcze za wcześnie, aby robić sensacje z tego wszystkiego. - odpowiedział mi Justin.
- dobrze, a długo to potrwa?
- nie już kończą i jedziemy już do domu.
Zobaczyłam jak na końcu tego przejścia stanął samochód, którym pojedziemy do domu. Nie spodziewałam się jeszcze tego co miało nastąpić. Po chwili Justin powiedział
- kotku, jedziemy do mnie. Od dzisiaj będziemy mieszkać razem, twoje rzeczy są już u mnie w domu. Pokój do dzieci też już jest gotowy. We wszystkim pomogła nam Twoja mama. Byłam taka szczęśliwa jak to usłyszałam, czekałam na ten moment już bardzo długo no i właśnie teraz on nastał. Pocałowałam Justin'a i wyszliśmy ze szpitala idąc do samochodu, słyszeliśmy krzyk fanów jednak ich nie widzieliśmy bo plandeki nam je zasłaniały. Weszliśmy do samochodu jednak nie odjechaliśmy jeszcze, nie wiedziałam dlaczego. Justin poczekał aż złożą wszystkie plandeki zrobił zdjęcie naszym dzieciom i powiedział
- kochanie chodź na chwilę.
Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy do kilku fanów, po czym Justin pokazał im zdjęcie naszych maluchów i powiedział
- żeby nie było że ten tunel był aby ochronić nasze dzieci przed wami. To było aby nie sfotografowali ich paparazzi. Dziękuję że jesteście.
Po tym Justin zrobił sobie z kilkoma fanami zdjęcia i wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu, w domu czekali na nas już rodzice. Zanieśliśmy maluchy do ich pokoju kładąc w łóżeczkach. Wszystko było tak pięknie przygotowane. Podeszłam do Justin'a i podziękowałam mu za wszystko długim pocałunkiem.

Ciąg dalszy nastąpi...
(Niedziela, 12 maja 2013 godz. 17:15)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz = motywacja do pisania kolejnego rozdziału!