Statystyka

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział Czternasty!

TRZY DNI PÓŹNIEJ...

Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb Vicki. Siedziałem w pokoju załamany, obwiniałem się o śmierć Vicki. Przecież gdybym nie zdradził Abigail z nią to ona by żyła. Jej chłopak by tego wszystkiego nie zrobił. Z Jon'em nikt z nas nie miał kontaktu od dnia tego wydarzenia. Wszyscy się bardzo o niego martwiliśmy. Miał wyłączony telefon nie dawał znaków życia. Baliśmy się że coś mu się stało, albo coś sobie zrobił. Przecież wszyscy wiedzieliśmy jak bardzo kochał on Vicki. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, nie rozumiem jak w ogóle mogłem coś takiego zrobić. Nie poznawałem sam siebie. Pogrzeb ma się odbyć o drugiej, a ja jestem jeszcze nie gotowy. Cały czas miałem nadzieję że to wszystko to tylko sen. Siedziałem tak sam i rozmyślałem nad tym wszystkim. Nie wiedziałem co mam zrobić ze sobą, cały czas miałem przed oczyma leżące na ziemi ciało Vicki. Nagle do mnie do pokoju weszła Abigail. Podeszła do mnie objęła mnie i powiedziała
- Justin, musisz się uszykować bo zaraz jedziemy na pogrzeb Vicki.
- Wiem. Abigail mam do Ciebie pytanie. - odpowiedziałem.
- Tak Justin? Pytaj.
- Czy ty też uważasz tak jak Jon że Vicki nie żyje przeze mnie? Czy jest chociaż cień szansy na to abyś mi wybaczyła to co zrobiłem?
- Justin, Vicki nie żyje bo była z niewłaściwym chłopakiem, a co do naszego związku to myślę że musi minąć jeszcze trochę czasu
abym mogła o tym rozmawiać. Przepraszam, ale nie jestem jeszcze gotowa na podjęcie decyzji co dalej.
- Rozumiem, ale przepraszam Cie za to. Nie chciałem aby tak wyszło.
- Zostawmy ten temat, a teraz idź się przebierz, a my czekamy wszyscy na dole.
Przytuliłem mocno Abigail, a po moich policzkach spłynęły łzy. Mimo że jestem chłopakiem w tej sytuacji nie mogłem powstrzymać się od płaczu. Wiedziałem że przegrałem całe swoje życie. Zraniłem dziewczynę, którą tak bardzo kocham. Jest mi z tym wszystkim tak źle.
Ale wstałem podszedłem do szafy i wyciągnąłem mój czarny garnitur i poszedłem się w niego ubrać. Przygotowanie zajęło mi krótką chwilę. Wziąłem kluczyki do samochodu z komody i poszedłem do całej reszty. Wchodząc do salonu widziałem jak się wszyscy na mnie patrzą. Czułem się wtedy jak jakiś intruz. Ale kiedy podszedłem do nich Demi zapytała mnie
- Justin, trzymasz się?
- Tak, daje radę. Nie jest łatwo. Dziękuję że mimo tego wszystkiego się ode mnie nie odwróciliście.
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawdziwi przyjaciele się nie odwracają.
- Dziękuję, jesteście tacy kochani! Demi, a co z Jon'em? Dał jakiś znak życia? - zapytałem.
- Nie, ale mam nadzieję że zobaczymy go wszyscy już na pogrzebie.
- Też mam taką nadzieję.
Podszedłem do Demi i się do niej przytuliłem szepcząc jej do ucha
- Przepraszam!
Nic mi nie odpowiedziała tylko mocno przytuliła. Nagle Tyler powiedział
- dobra, pora chyba się zbierać jak mamy zdążyć.
Każdy był swoim samochodem, jednak ja nie chciałem jechać sam poprosiłem Demi aby pojechała ze mną. Chciałem też podczas drogi z
nią porozmawiać. Zgodziła się. Wsiedliśmy do mnie do samochodu i ruszyliśmy wszyscy w drogę. Siedzieliśmy z Demi w ciszy, nikt z
nas nic do siebie nie mówił. Nie wiedziałem jak mam zacząć rozmowę z nią. Przecież to zawsze z nią najlepiej się dogadywałem, a
dzisiaj nie umiałem zacząć rozmowy. Stanęliśmy na czerwonym świetle, spojrzałem na nią i powiedziałem
- Demi, przepraszam. Nie chciałem aby to wszystko tak wyszło. Jest mi tak głupio. To wszystko co się wydarzyło to moja wina.
- Justin, nie przepraszaj. Zrobiłeś źle ale widzimy wszyscy że teraz tego wszystkiego żałujesz, a jeśli chodzi o Vicki to nie jest Twoje wina. To nie ty ją zabiłeś tylko jej zazdrosny chłopak. Była po prostu nie z tą osobą, z którą powinna. Jakoś to będzie pamiętaj i się nigdy nie poddawaj.
- Dziękuję za wsparcie, ale to przeze mnie nikt nie ma kontaktu z Jon'em. To przeze mnie odszedł.
- Nie martw się Jon wie co robi. Na pewno wszystko sobie przemyśli i wróci. Na pewno już dzisiaj go spotkamy.
- Mam taką nadzieję. Jak myślisz wybaczy mi to co zrobiłem?
- Myślę że tak, dobrze wiesz że byliście najlepszymi przyjaciółmi.
Rozmawialiśmy ze sobą przez całą drogę, Demi okazywała mi takie wsparcie. Tak się cieszyłem że przyjaciele się ode mnie nie odwrócili. Teraz miałem tylko nadzieję że chociaż Jon mi wybaczy. Nie chciałbym aby przeze mnie zmarnowała karierę jaką ma przed sobą, nie chcę aby nasza przyjaźń się zakończyła. Dojechaliśmy. Stanąłem na poboczu drogi przy cmentarzu i zgasiłem silnik samochodu. Spojrzałem na Demi i w moich oczach pojawiły się łzy. Demi powiedziała
- nie martw się, jakoś to będzie. Ciężkie chwile nas czekają ale musimy im stawić czoła. Chodź.
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w stronę gdzie był tłum ludzi. Podeszliśmy do miejsca gdzie będzie spoczywać ciało Vicki. Staliśmy wszyscy w pierwszym rzędzie. Widziałem jej rodziców płaczących nad jej trumną. Patrzyli się na nas dziwnie, miałem wrażenie jakby obwiniali mnie za to co się stało. Przecież ja tego nie chciałem. Nie umiałem spojrzeć im prosto w oczy. Po moich polikach płynęły łzy. Wiedziałem że nigdy nie zobaczę już tej pięknej uśmiechniętej Vicki. Nagle poczułem czyiś oddech na swoim ramieniu. Był to Mat przybliżył się do mojego ucha szepcząc mi
- patrz, Jon przyszedł. Jest za nami.
Obróciłem się i zobaczyłem Jon'a. Wyglądał strasznie, miał podkrążone oczy. Był posiniaczony. Wyglądał jak by nie spał kilka dobrych dni i jak by wdał się z kimś w bójkę. Nie chciałem teraz do niego podchodzić bo to nie był czas na to. Pogrzeb się rozpoczął. Czym dłużej tam byliśmy tym bardziej każdy z nas płakał. Nad trumną naszej przyjaciółki zgromadził się tłum. Były nawet osoby, które pamiętały ją jeszcze z czasów jak byliśmy zespołem i co występowaliśmy na festiwalu. Również płakały. To był kolejny najgorszy dzień w życiu. Staliśmy tam wszyscy wsłuchiwaliśmy się w słowa księdza i płakaliśmy.

TRZYDZIEŚCI MINUT PÓŹNIEJ...

Byliśmy już tak rozbici że łzy ciekły po naszych policzkach jak woda z kranu. Pogrzeb dobiegał końca. Nagle trumna z ciałem Vicki zaczęła po woli obniżać się w przygotowaną dziurę gdzie miało spocząć jej ciało. Wtedy to już nie zwracałem uwagi na nic, zacząłem tak bardzo płakać że Demi i Abigail starały się mnie uspokoić. Nie mogły tego zrobić, bo same na ten widok bardzo płakały. Najcięższy moment w życiu. Widząc jak trumna z ciałem przyjaciółki trafia do grobu gdzie będzie już do końca świata. I ta świadomość że już nigdy w życiu nie będziemy mogli porozmawiać. Wszyscy zaczęli kłaść kwiaty na grobie Vicki. Podszedłem uklęknąłem przed jej grobem i po ciuchu wyszeptałem
- Przepraszam, mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz...
Położyłem kwiaty na grobie i wróciłem do reszty. Pogrzeb się zakończył wszyscy składali kondolencje rodzinie Vicki. My również podszedłem do jej rodziców i powiedziałem
- Tak mi przykro że Vicki już z nami nie ma... Proszę się trzymać. Dla nas też to nie jest łatwy okres.
Jej rodzice strasznie płakali. Chciałem im opowiedzieć całą historię jak to się wydarzyło, ale nie byłem na to gotowy. Oni też by na pewno nie chcieli teraz tego słuchać. Odszedłem na bok czekając na resztę przyjaciół. Jon również składał kondolencje jej rodzicom. W momencie kiedy skończył spojrzał na mnie z wielką nienawiścią i odszedł. Nie podszedł do nas, nie chciał z nami chyba rozmawiać. Demi poszła za nim, a my powoli odeszliśmy od grobu Vicki i poszliśmy w stronę samochodu. Widzieliśmy jak Demi kłóci się z Jon'em. Podszedłem do nich i usłyszałem jak Demi mówi
- tak, najlepiej jest uciekać. Chować się i ćpać jak idiota. Jon, proszę Cie. Wróć teraz z nami!
- nigdy, zabiliście mi miłość mojego życia. Nigdy wam tego nie wybaczę. Odpierdolcie się ode mnie! - odpowiedział jej Jon.
Nie mogłem tego słuchać, Demi płakała pierwszy raz przez swojego brata. Pierwszy raz słyszałem jak on się tak do niej odzywa. Postanowiłem że ja z nim porozmawiam.
- Jon, słuchaj dla nas też Vicki była ważna. Nie możesz nas obwiniać za jej śmierć. Wszystkim nam będzie jej brakować.
- Ty kurwa! Ty frajerze się nie odzywaj do mnie! Jak mogłeś z nią w łóżku wylądować. Twoja dziewczyna Ci nie wystarczyła? Zjebałeś wszystko! Nienawidzę was wszystkich! Nie chcę was znać!
- Jon, ogarnij się. Spójrz jak wyglądasz. Wróć z nami. Wszystko da się przecież wyjaśnić.
- Nic się kurwa nie da wyjaśnić. Jeśli wam to pomorze to powiem wam że ćpam i chuj wam wszystkim w dupę! Moje życie, moja sprawa co robię. A teraz odpierdolcie się ode mnie bo nie mam czasu żeby z wami rozmawiać.
- Jon, dobra ćpasz. Ale myślisz że nas to nie boli widząc jak upadasz na dno? Spójrz Twoja kochana siostra płacze, właśnie przez Ciebie. Pamiętasz co mi kiedyś mówiłeś? Że nigdy nie pozwolisz aby Twoja siostra przez Ciebie płakała.
- To co mówiłem kiedyś już jest nie ważne. Kiedyś byłem w Vicki, a teraz jej nie ma! Zaczynam całkiem inne życie i wy się nim nie interesujcie!
- A co z Twoją karierą? Chcesz tak wszystko przekreślić?
- Chuj z tym! Nie Twoja sprawa co ja z tym zrobię! Odpierdolcie się wszyscy ode mnie!
Demi tak strasznie płakała, a ja nie mogłem uwierzyć w to jak się do nas odnosi Jon. Była mu potrzebna pomoc. Odwrócił się od nas i poszedł przed siebie. Demi krzyknęła tylko
- Proszę Cię braciszku nie ćpaj i pamiętaj my Ci zawsze wybaczymy! Czekamy na Ciebie! Pamiętaj Kocham Cię!
On nawet się nie odwrócił. Demi była taka załamana. Przytuliliśmy ją wszyscy ale wiedzieliśmy że to szczęścia jej nie da. Podniosła głowę i powiedziała
- dziękuję że chociaż wy jesteście przy mnie. Dziękuję z całego serca za to.
Nikt z nas nie mógł uwierzyć w to co zrobił ze sobą Jon. Został narkomanem. Ćpał, nie wiedziałem jak ale musimy mu pomóc. Musimy go znaleźć i wyciągnąć go z tego zanim będzie za późno. Chciałbym aby było tak jak dawniej. Wszyscy żyliśmy w zgodzie nie było kłótni. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Czułem że jeśli teraz się rozstaniemy kontynuując naszą karierę to stracimy ze sobą kontakt. Wróciliśmy wszyscy do domu i siedzieliśmy u mnie w salonie milcząc. Demi nie mogła się uspokoić po tym co usłyszała od swojego własnego brata. Staraliśmy się ją jakoś pocieszyć ale nie dało się. Była całkowicie rozbita.

TRZY GODZINY PÓŹNIEJ...

Wszyscy zaczęli mówić że będą wraca już po woli do domu. Nie chciałem aby odchodzili. Zaproponowałem nawet aby zostali u mnie. Jednak oni chcieli jechać do siebie do mieszkań. Może nawet to i lepiej. Każdemu niekiedy przyda się chwila samotności. Żegnając się z wszystkimi powiedziałem
- przepraszam za wszystko jeszcze raz. Mam nadzieję że będziemy teraz trzymać się wszyscy razem jeszcze bardziej.
Mat powiedział
- nie masz za co stary przepraszać. Do następnego.
Abigail powiedziała
- nie martw się, jakoś to będzie. Żegnaj Justin.
Abigail pożegnała się ze mną jakbyśmy nigdy nie mieli się już zobaczyć. Patrzyłem jej głęboko w oczy, a ona mi. Łzy miała w oczach nie wiedziałem co oznacza to pożegnanie, ale wiedziałem jedno że wszystko co było między nami ja sam zniszczyłem.
Tyler powiedział
- Trzymaj się chłopie, do następnego. Jak coś to dzwoń.
Demi podeszła do mnie i mnie przytuliła i powiedziała
- dziękuję za wsparcie. Do zobaczenia Justin.
Elena powiedziała
- Trzymaj się kochany.
Siva powiedział
- Jak coś to dzwoń. Trzymaj się.
Jay powiedział
- Do zobaczenia.
Tom powiedział
- długo się nie znamy ale jak coś to masz do mnie numer i możemy się napić i porozmawiać. Trzymaj się i do zobaczenia.
- Dziękuję wam wszystkim za wsparcie i że jesteście. Trzymajcie się też. Do zobaczenia kochani!

Wszyscy opuścili mój dom. Zrobiło się tak cicho i pusto. To był bardzo męczący i ciężki dzień. Poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Siedziałem przy stole jedząc i po pewnym czasie przyszła do mnie mama. Podeszła od tyłu i objęła mnie opowiadając o swoim życiu jak była w moim wieku. Jak ciężko było. W momencie kiedy skończyła opowiadać usiadła obok mnie na krześle chwyciła moją rękę i powiedziała
- nie ważne co się wydarzy w życiu synku. Pamiętaj że życie mamy jedno i nie można go marnować. To co było już nie wróci. Patrz przed siebie i nie zapominaj o przyjaciołach. O tych, których masz i o tych których już nie ma z nami. Co zrobisz dalej zależy tylko od Ciebie.
Mama uśmiechnęła się i poszła do sypialni. Wychodząc powiedziała
- dobranoc synku i uśmiechnij się w końcu.
Popatrzyłem na nią i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pierwszy raz od kilku dni. Powiedziałem jej
- dziękuję mamo. Dobranoc.

Ciąg dalszy nastąpi...


_______________________________________________________
Facebook: ONE IMPOSSIBLE DREAM - LOVE is a Winner
Twitter: ONE IMPOSSIBLE DREAM

1 komentarz:

Każdy komentarz = motywacja do pisania kolejnego rozdziału!