Statystyka

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział Trzynasty!

Obudziłem się późnym popołudniem ze straszliwym kacem. W tym momencie sobie uświadomiłem że mi chyba nie służy wino w większych ilościach. Wstałem z łóżka podszedłem do okna i je otworzyłem, promienie słoneczne mnie okropnie oślepiały. Pić mi się tak chciało że nie mogłem wytrzymać jeszcze chwila, a bym uschnął. Zszedłem na dół gdzie w salonie na kanapie siedziała już Vicki i rozmawiała z moją mamą. Kiedy mama mnie zobaczyła powiedziała
- O! Proszę, kto to się obudził. Nasz śpioch.
- Nie krzycz mamo, proszę Cie. Głowa mi pęka i pić mi się chce. - odpowiedziałem.
- Trzeba było nie pić w nocy tego wina to by Cie teraz głowa nie bolała.
- Skąd wiesz że piłem wino w nocy? - zapytałem.
- Vicki mi powiedziała o waszej romantycznej nocy jak sobie winko popijaliście.
Byłem tak nie przytomny że nic i tak do mnie nie dochodziło. Postanowiłem że dzisiaj nigdzie nie wychodzę. Wszystkie spotkania, na które byłem umówiony odwołałem tłumacząc to że źle się czuję. Nie przepadam za kłamstwem ale musiałem tak powiedzieć. W zasadzie to nawet nie kłamałem bo faktycznie źle się czuję. Mama była umówiona na jakieś spotkanie z kimś więc wyszła. Wychodząc powiedziała że Abigail dzwoniła i zapowiedziała że pod około siódmej przyjdzie do mnie. Bardzo się ucieszyłem. Ale do tego było jeszcze dosyć daleko. Więc usiadłem w salonie na kanapie przed telewizorem i włączyłem jakiś program. Po jakimś czasie dosiadła się do mnie Vicki i na stole postawiła butelkę wina. Ja jak to zobaczyłem od razu powiedziałem
- oj nie! Nigdy w życiu już nie będę pił wina.
- Oj Justin... No weź na kaca jest dobre wino, troszkę tylko.
- No dobra, niech Ci będzie.
Poszedłem do komody po kieliszki i wróciłem na swoje miejsce obok Vicki. Ona nalała po lampce wina i zaczęliśmy pić. Cały czas rozmawialiśmy i czas nam leciał nawet nie wiedziałem że cała butelka wina już jest wypita. Po Vicki już było widać że jest lekko pijana. Ja powiedziałem do niej
- Vicki, dobra wypiliśmy całą butelkę. Wystarczy już na dzisiaj.
- No co ty Justin? Nie bój się wypijemy po jeszcze jednym kieliszku i kończymy.
Tak popatrzyłem na nią, ale ona zawsze potrafiła mnie przekonać i się zgodziłem. Znów piliśmy i rozmawialiśmy. Strasznie fajnie się nam rozmawiało. Kiedy zobaczyłem że wino już się kończy, a Vicki chce jeszcze nam nalać, powiedziałem
- dobra Vicki, teraz to na prawdę już przesadzasz. Znów jesteśmy pijani.
- Oj to ty przesadzasz Justin. Ale niech Ci będzie już nie będziemy pić.
Patrzyliśmy się tak na siebie i milczeliśmy, nagle wzrok Vicki zatrzymał się i patrzył mi głęboko w oczy. Vicki zaczęła zbliżać swoją twarz do mojej, mrużąc lekko oczy. Po chwili poczułem jak jej usta dotykają moich. Zaczęła mnie całować, a ja ją. Przez cały czas się całowaliśmy. Całkiem zapomnieliśmy o całym świecie. Ona zrzuciła ze mnie koszulkę, a ja z niej. Była w samym staniku czułem jej chłodny dotyk na mojej klatce piersiowej. Moje ręce powoli wędrowały po jej plecach aż do zapięcia stanika. Po chwili odpiąłem stanik i go zdjąłem. Teraz moje ręce powędrowały na piersi Vicki, zacząłem je pieścić całując ją w tym czasie. Vicki zaczęła mi odpinać pasek od spodni, kiedy to zrobiła powiedziała
- zdejmij je.
Ja wstałem i je zdjąłem byłem w samych bokserkach. Ona wstała z kanapy i ściągnęła spodnie wraz ze swoimi majtkami. Była cała naga. Ja nie mogłem uwierzyć że to się na prawdę dzieje. Podeszła odepchnęła mnie za barki że oparłem się o oparcie kanapy i usiadła mi na kolanach, całując mnie po szyi i tak całowała coraz niżej, po klatce piersiowej po brzuchu i po chwili poczułem jak zaczyna ściągać ze mnie bokserki. Teraz byliśmy obaj nadzy. Ona chwyciła mojego członka i zaczęła dłonią ruszać w górę i w dół. Ja byłem już tak podniecony że siedziałem na tej kanapie i myślałem tylko o tym co wydarzy się za chwilę. Moja dłoń powędrowała na jej uda i kierowała się w jedno miejsce. Tak, po chwili moje dwa palce były już w środku. Zacząłem poruszać nimi w przód i w tył, a Vicki lekko pojękiwała. Po tym jak skończyłem ona usiadła na mnie, a mój członek powoli w nią wchodził. Było mi tak przyjemnie, ona zaczęła ruszać się w górę i w dół lekko pojękując. Robiliśmy to na kanapie w salonie. Nagle usłyszałem że otwierają się drzwi i ktoś krzyczy na wejściu
- hej kochanie!
Wtedy już wiedziałem że może to być tylko jedna osoba, Abigail. Obróciłem się i zobaczyłem jak stoi i patrzy na mnie i na Vicki, a z jej oczu płyną łzy. Powiedziała tylko
- nie wiem jak mogłeś mi to zrobić, a ty Vicki? Byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Nienawidzę was!
- kochanie, ale to nie tak jak myślisz! - krzyknąłem.
Ale zobaczyłem tylko jak Abigail wybiega zapłakana z domu. Ja szybko ubrałem spodnie i buty i wybiegłem za nią w samych spodniach i butach. Nagle zobaczyłem jak jakiś zamaskowany facet wciąga Abigail do czarnej furgonetki. Wystraszyłem się, nie wiedziałem co mam robić. Wybiegłem przed bramę, ale oni już odjechali. Nie zapamiętałem numeru rejestracyjnego. Wbiegłem do domu krzycząc
- KURWA! PORWALI ABIGAIL! Gdzie jest mój telefon? Ja pierdolę, GDZIE DO CHUJA JEST MÓJ TELEFON!
- Tutaj, proszę... - odpowiedziała Vicki.
- Porwali ją, rozumiesz? Porwali Abigail. To wszystko moja wina! Do tego wszystkiego nie powinno dojść.
- Ale jak to ją porwali? Kto?
- Nie wiem kurwa, nie wiem! Dzwonię na Policję to zgłosić.
Ubierałem się w między czasie i biegiem poleciałem do garażu, wsiadłem do swojego samochodu udając się szybko na komisariat policji zgłaszając porwanie. Musiałem im wszystko szczegółowo opowiedzieć, pytali mnie o numery rejestracyjne, a ja nie byłem w stanie im ich podać bo nie zapamiętałem. Pytali dlaczego nagle Abigail wybiegła z domu, musiałem im wszystko powiedzieć. To jest moja wina. Jak jej coś się stanie to nie wybaczę sobie tego do końca życia. Jak mogłem coś takiego zrobić. Cały czas chodziło mi to po głowie. Zadzwoniłem do mamy i jej wszystko opowiedziałem. Do wszystkich przyjaciół zadzwoniłem i powiedziałem żeby przyjechali do mnie do domu, bo muszę im coś powiedzieć. Wszyscy powiedzieli że w ciągu godziny pojawią się u mnie. Ja sam wyszedłem z komisariatu i pojechałem z mamą do domu. Czekałem na wszystkich aż przyjdą.

TRZYDZIEŚCI MINUT PÓŹNIEJ...

Wszyscy już u mnie byli, a więc mogłem im powiedzieć co się stało.
- Słuchajcie, zrobiłem coś strasznego, a w zasadzie ja z Vicki zrobiliśmy coś strasznego. Wypiliśmy trochę i zdradziłem z nią Abigail, a w trakcie tego wszystkiego ona weszła do domu i nas przyłapała. Wybiegła z domu, a ja za nią. Ale było już za późno. Jakaś zamaskowana postać wciągnęła Abigail do czarnej furgonetki i odjechali. Zgłosiłem porwanie na policji. Policja już jej szuka.
Wszyscy się na mnie patrzyli jak na jakiegoś intruza. Nic nie mówili. Widziałem że zawiedli się na mnie i na Vicki. Zaraz Demi spojrzała się na mnie i powiedziała
- zdradziłeś ją? Justin, kto jak kto, ale ty? Jak mogłeś. Jesteś podły i to jeszcze z jej najlepszą przyjaciółką. Nie spodziewałam się tego po Tobie.
- dobra, teraz to nie jest ważne. Ważne jest to aby Abigail się znalazła. - powiedziała Elena.
Przyznałem jej rację, a konsekwencje tego co zrobiłem poniosę później. Teraz liczyło się dla mnie to aby Abigail wróciła cała i zdrowa. Do głowy mi nie przychodziło kto mógł ją porwać i dlaczego. Po chwili zacząłem kojarzyć fakty. Wcześniej poprzebijane opony w dwóch samochodach. Jakiś nieznajomy za mną chodził, a teraz to. Od razu zadzwoniłem do policjanta prowadzącego sprawę i mu to powiedziałem. Ten mi powiedział tylko że znaleźli czarną furgonetkę na obrzeżach LA, a w środku były ślady krwi. Wystraszyłem się jak to usłyszałem. W moim domu pojawiło się kilku policjantów i założyli podsłuchy na wszystkie telefony.
Siedzieliśmy tak wszyscy i czekaliśmy, aż będzie w końcu coś wiadomo.

GODZINĘ PÓŹNIEJ...

Nagle rozległ się sygnał dzwoniącego telefonu. Podszedłem i w momencie kiedy policjant kazał mi odebrać zrobiłem to. W słuchawce usłyszałem jak nieznajomy mi głos mówi do mnie
- słuchaj mały frajerze, masz kurwa trzy godziny na zapłacenie dziesięciu milionów za tą laleczkę. Jeśli kasy nie będzie ta suka zginie, a następny będziesz ty.
- KIM JESTEŚ KURWA? ZOSTAW JĄ W SPOKOJU! CO ONA CI ZROBIŁA? - krzyczałem do telefonu.
- Zamknij mordę bo jej łeb rozpierdolę. Dziesięć milionów za trzy godziny. Gdzie będziesz miał przywieźć kasę zadzwonię jeszcze do Ciebie. Pamiętaj żadnych glin nie ma być, jak zobaczę chociaż jednego gliniarza ta Twoja suka zginie.
- TYLKO COŚ JEJ ZRÓB!
Rozłączył się, słyszałem w słuchawce tylko sygnał. Wcale się nie wahałem od razu powiedziałem wszystkim że chce dziesięciu milionów za Abigail. Wsiadłem w samochód i pojechałem do banku wypłacić tę kwotę. Było tego pięć pełnych walizek materiałowych.
Bank chciał mi dać ochronę, ale odmówiłem. Szybko wróciłem do domu i czekałem na telefon ze wskazówkami co mam dalej robić.
Czas się tak dłużył, a ja z każdą kolejną minutą byłem coraz bardziej wkurwiony. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, widziałem jak przyjaciele się na mnie patrzą i na pewno myśleli że to wszystko to moja wina. Nagle zadzwonił telefon, odebrałem i usłyszałem
- Za trzydzieści minut na wiadukcie tam niedaleko Twojego domu. Masz stanąć po lewej stronie i pieniądze zrzucić na dół i odjechać. Jak Cie tam w pobliżu zobaczę albo gliny to najpierw zabiję tą dziwkę, a później Ciebie pedale.
Rozłączył się. Ja biegłem w stronę drzwi ale nagle Tyler mnie zatrzymał i powiedział
- CO ty chcesz zrobić?
- Jak co? Muszę mu dać tą kasę bo zabije Abigail.
- Bez Policji nie dasz sobie rady! Daj sobie kurwa pomóc. Jeden błąd już zrobiłeś nie popełniaj drugiego.
- Masz rację, sam sobie nie dam rady. Ale muszę tam jechać. Wolę żeby mnie zabił niż ją. Mam trzydzieści minut.
- Chłopie do chuja! Daj sobie powiedzieć! Dostanie kasę i zabije Abigail. Policja Ci pomoże!
- Dobra, to niech się śpieszą.
Policja już w gotowości pojechali na miejsce przekazania okupu i ukryli się. Następnie ja tam podjechałem na wiadukt. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do barierki zrzucając wszystkie torby z pieniędzmi tak jak mi kazał na dół. Po chwili zadzwonił mój telefon, odebrałem i usłyszałem
- dobrze się spisałeś pedałku, a teraz słuchaj co musisz jeszcze zrobić. Bo kasa to nie wszystko. Masz mi tu dostarczyć moją dziewczynę.
- A skąd ja mam kurwa wiedzieć kto jest Twoją dziewczyną?
- Nie wiesz kurwa? Nie udawaj pedale! Ruchałeś ją dzisiaj popołudniu u siebie w domu!
- Vicki?
- Tak, kurwa! Ma tutaj przyjechać. Wtedy odzyskasz tą swoją dupę.
Rozłączył się. Wiedziałem że jestem obserwowany przez niego. Wybrałem numer do Tyler'a bo tylko mu mogłem zaufać i poprosiłem aby przywiózł tutaj Vicki. Na początku nie chciał się zgodzić ale jak mu powiedziałem że inaczej nie odzyskamy Abigail to się zgodził.

DWADZIEŚCIA MINUT PÓŹNIEJ...

Tyler podjechał na wiadukt z Vicki. Podeszli do mnie i patrzyli na mnie jak na nienormalnego. Byłem tak przerażony że nie wiedziałem co mam dalej robić. Nagle znów zadzwonił telefon
- Dobrze się spisałeś pedale. A teraz niech ona zejdzie na dół pod wiadukt i stanie koło toreb z forsą.
Spojrzałem na Vicki i powiedziałem
- masz zejść na dół i czekać koło toreb z pieniędzmi.
- Dobra idę. To przeze mnie wszystko. To mój chłopak.
- Trzymaj się Vicki. - powiedział Tyler.
Ja popatrzyłem na nią chwyciłem za ramię, a ona się odwróciła i poszła w kierunku schodów prowadzących pod wiadukt. Obserwowaliśmy ją razem z Tylerem. Doszła. Czekaliśmy teraz tylko na moment aż wypuści Abigail i sam wyjdzie, a wtedy policja go zatrzyma. Ale nagle rozległ się huk, spojrzeliśmy na Vicki, a ona upadła na ziemię. Jak to zobaczyliśmy z Tylerem nie myśląc pobiegliśmy w kierunku schodów zbiegając pod wiadukt. Podbiegłem do Vicki była ona ranna. Ten psychopata ją postrzelił. Dostała prosto w klatkę piersiową. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Nagle z za niewysokiego murka wyszedł jej chłopak trzymający przy głowie Abigail broń. Mówił do nas
- czego tu kurwa chcecie? Myślałeś frajerze że za te dziesięć milionów odkupisz ode mnie miłość? Powinieneś trzymać się swojej dupy, a nie brać się za moją. Wiesz dlaczego to zrobiłem?
- Bo jesteś psychiczny! - krzyknąłem.
- Nie, bo przez Ciebie ona ze mną zerwała. Zadzwoniła dzisiaj na rano do mnie i powiedziała że nas związek nie ma sensu. Że jest zakochana w kimś innym. No to ja od razu skojarzyłem fakty. No i jak widać się nie myliłem. Ta suka już nigdy nie poczuje chuja. Sama siebie skazała na śmierć, a ty teraz skarzesz tą swoją pizdę na śmierć. Zobaczysz jak ta suka ginie na Twoich oczach i do końca życia będziesz się obwiniał że to przez Ciebie.
- Puść ją kurwa! To nie są żarty psycholu jebany! - krzyknął Tyler.
- A ty kurwa kim jesteś?
Chłopak Vicki szybko odchylił broń od głowy Abigail i postrzelił w nogę i ramię Tylera.
Nagle do akcji wkroczyła Policja, ten chłopak próbował uciec ale mu się nie udało. Kilka metrów od miejsca gdzie postrzelił Vicki i Tylera został złapany. Abigail podbiegła do mnie wtulając się we mnie i strasznie płacząc. Po chwili puściła mnie i spojrzała na Vicki leżącą na ziemi i się nie ruszającą. Podeszła do niej i nachyliła się nad nią. Dotknęła ją w miejscu na szyi gdzie sprawdza się puls. Zdjęła z jej szyi palce i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Podszedłem do niej obejmując ją i odciągając od ciała Vicki. Pogotowie przyjechała ale gdy podeszli do Vicki stwierdzili że dziewczyna nie żyje. Tyler'a wzięli do szpitala, a ja z Abigail pojechaliśmy za karetką. Zadzwoniłem do chłopaków i powiedziałem co się wydarzyło. W szpitalu zbadali Abigail czy wszystko w porządku jest, a Tyler musi zostać na obserwacji. Do szpitala przyjechał Mat z Demi. Wbiegli do szpitala pytając
- co się stało?
- Tyler jest ranny ten psychol postrzelił go w nogę i w ramię, a Vicki nie żyje.
Demi zaczęła płakać wraz z Mat'em. Wszyscy się przytuliliśmy i nie mogliśmy się pogodzić ze stratą. Teraz się nie liczyło to co się stało, tylko to aby wszyscy na wzajem się wspierać. Bo straciliśmy przyjaciółkę.

TRZYDZIEŚCI MINUT PÓŹNIEJ...

Lekarz pozwolił nam wejść do Tyler'a. Weszliśmy do niego, on leżał na łóżku wystraszony, nie wiedział co się dzieje. Jak nas zobaczył od razu z jego ust padło pytanie
- Co z Vicki?
- Nie żyje, ten psychol ją zabił.
Tyler zaczął płakać. Demi podeszła do niego i go przytuliła, to samo zrobiła Abigail. Ja podszedłem i nie wiedziałem co mam zrobić czy co mam chociaż powiedzieć. Stałem i milczałem. Tyler jak po chwili się uspokoił powiedział
- Jon już wie?
- Jeszcze nie. Nie wiemy jak mamy mu to powiedzieć. - odpowiedziałem.
- Słuchajcie zostawcie mnie tutaj, jedźcie do reszty i powiedzcie im to co się stało, a zwłaszcza Jon'owi, bo w końcu byli kiedyś razem, a wszyscy wiemy że on nadal ją kocha.
- Dobra, to trzymaj się my jedziemy. Wpadniemy jutro. - powiedziała Demi.
- No hej.
Pojechaliśmy do mnie do domu gdzie wszyscy czekali na jakie kolwiek informacje. Kiedy weszliśmy do domu i wszyscy zobaczyli że jest z nami Abigail podbiegli do niej i ją przytulali. Nawet na początku się nie zorientowali że brakuje Vicki i Tylera. Ale Jon jako pierwszy zauważył że ich nie ma. Zapytał
- A gdzie jest Vicki i Tyler?
- No właśnie. Słuchajcie bo Tyler jest w szpitalu ranny. Ten koleś co porwał Abigail to był chłopak Vicki i był uzbrojony i postrzelił Tyler'a i Vicki. Tyler jest ranny w nogę i w ramię, a Vicki dostała w klatkę piersiową i nie żyje. - powiedziałem.
- Co? Jak to kurwa nie żyje? - krzyknął Jon nie wierząc w to co mówię.
- Jon, wiem że nadal ją kochasz. Tak mi przykro.
- Przykro Ci kurwa? Gdybyś nie ruchał się z nią to by nic nikomu się kurwa nie stało! To wszystko Twoja wina!
- Jon, słuchaj!
- Zamknij się! Nie chcę Cie znać...
Jon wybiegł z domu. Demi pobiegła za nim ale uciekł i ona wróciła sama do środka. Wiedziałem że to wszystko moja wina. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Popatrzyłem na nich wszystkich i widziałem jak się patrzą na mnie z nienawiścią. Powiedziałem
- Przepraszam...
Po czym poszedłem do siebie do pokoju zamykając drzwi na klucz. Usiadłem na parapecie i siedziałem tak kilka godzin i przez cały czas płakałem, nie mogłem opanować łez. Oni dobijali się do mnie do drzwi, a ja nie chciałem im otworzyć. Nie chciałem aby patrzeli na osobę, przez którą przyjaciel leży w szpitalu ranny, a przyjaciółka nie żyje. Zszedłem z parapetu i położyłem się na łóżku. Leżałem tak cały czas myśląc o tym wszystkim, aż w końcu zasnąłem...

Następnego dnia obudziłem się popołudniu. Spojrzałem w telefon było tam pełno nieodebranych połączeń od Scooter'a i od Demi. Usiadłem przy biurku i włączyłem laptopa. Wszedłem na twitter'a i napisałem tweeta o treści "Przepraszam, zawiodłem wszystkich."
Zobaczyłem w interakcjach że Demi dodała tweeta z linkiem do YouTube. Wszedłem w link i usłyszałem piosenkę Demi - Give Your Heart a Break nagraną razem ze mną. W podpisie znajdowały się słowa "Specjalnie dla naszych fanów. Mój przyjaciel się pogubił. Mimo trudnych chwil wiem że damy radę przez to przejść razem!" W momencie kiedy przeczytałem te słowa łzy mi pociekły.
Posłuchałem piosenki do końca. Wyłączając stronę YouTube wskoczyła mi strona z wiadomościami. Było napisane tam o śmierci Vicki. Jak to przeczytałem znów dopadła mnie załamka, zamknąłem laptopa trzaskając. Wszystko co miałem na biurku wylądowało na podłodze.
Usłyszałem jak ktoś puka do drzwi. Nie odzywałem się i nie otwierałem. Nagle usłyszałem głos Abigail
- Kochanie, proszę Cie otwórz.
Podszedłem do drzwi i otwarłem. Od razu przytuliłem Abigail płacząc jej w ramię i nic nie mówiąc.

Ciąg dalszy nastąpi...




_______________________________________________________
Facebook: ONE IMPOSSIBLE DREAM - LOVE is a Winner
Twitter: ONE IMPOSSIBLE DREAM

2 komentarze:

  1. Jesteś nominowana do The Versatile Blogger na moim blogu http://blieveinourlove.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś nominowana do The Versatile Blogger na moim blogu http://bieberinyourdreams.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = motywacja do pisania kolejnego rozdziału!