Statystyka

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział Dwudziesty Czwarty!

Pięknego ranka obudził mnie hałas wydobywający się zza drzwi mojego pokoju. Słyszałem jak Demi rozmawia z moją mamą przekładając jakieś ciężkie rzeczy i się podśmiechując przy tym. Zaspany wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju kierując się w stronę salonu. Stanąłem na brzegu schodów i powiedziałem
- Czy nie możecie ciszej pakować tych wszystkich rzeczy?
- Nie, nie możemy, a ty byś lepiej ubrał się i przyszedł nam pomóc!
- Dobra, za chwilę. Ale proszę was zachowujcie się ciszej bo nie każdy tutaj mógł spać całą noc.

Wróciłem do swojego pokoju i położyłem się z powrotem do łóżka.

PIĘTNAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ...

Obudził mnie budzik, teraz to już byłem taki wściekły że prawie rozwaliłem ten telefon o ścianę. Wstałem i poszedłem wziąć prysznic. Po kilkunastu minutach byłem już ubrany ale nie jadłem jeszcze śniadania więc musiałem coś zjeść zanim pomogę mamie i Demi wszystkie rzeczy pakować. Przeciągałem tak wszystko i co chwilę przypominało mi się że muszę coś zrobić, a pakowanie rzeczy odkładałem na później. Do salonu dotarłem po dwunastej popołudniu. Demi i mama były tak bardzo na mnie złe że nie pomogłem im wcześniej pakować rzeczy, że nawet teraz się do mnie nie odzywały.

Nikt nie wiedział jaka ta przeprowadzka jest dla mnie ważna. Chcę żeby wszystko wyszło jak najlepiej, żeby w nowym domu nam wszystkim się lepiej mieszkało. Miałem już dwadzieścia cztery lata, narzeczoną. Chciałem kupić dom i zacząć tworzyć prawdziwą rodzinę. To było moje kolejne marzenie. Jeszcze przyszło mi do ogłoszenia moim fanom wiadomość, z którą zwlekam już dobre kilka dni. Powiedziałem sam sobie że poinformuję ich o moich dalszych planach tuż po przeprowadzce.

W końcu wszystko było już spakowane. Firma transportowa przyjechała i zapakowaliśmy wszystkie rzeczy, które spakowaliśmy na ciężarówkę i wskazałem adres pod jaki mają to wszystko zawieźć. Dzisiejsza noc była ostatnią nocą spędzoną w tym domu. Było mi trochę szkoda że się wyprowadzam, w końcu tutaj w tym domu wszystko się zaczęło, to tutaj zacząłem spełniać swoje marzenia, to tutaj spędziłem większość swojego życia. Szkoda było ale czas był już jechać do nowego domu. Mama i Demi były już na zewnątrz i czekały na mnie przy samochodzie, a ja wychodząc z salonu obróciłem się popatrzyłem na puste ściany i pusty cały salon po czym powiedziałem sam do siebie
- No Justin, teraz zaczynasz prawdziwe życie.

Wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi po czym je zakluczyłem. Przed domem powinien stać już agent nieruchomości, który odkupił od nas dom. Jednak go nie było, wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do niego. Nie odbierał, cały czas włączała się automatyczna sekretarka, przecież nie możemy odjechać stąd bo musimy oddać klucze pomyślałem. Podszedłem do samochodu i mówię do nich
- Musimy poczekać bo ten agent co odkupił od nas dom nie odbiera i się spóźnia.
Widziałem minę dziewczyn, ja sam nie byłem zadowolony że musimy czekać za tym człowiekiem, a zwłaszcza że robiło się coraz później, a my musieliśmy wnieść do nowego domu wszystkie nasze meble i rzeczy.

W oddali zauważyłem nadjeżdżający samochód, zatrzymał się na podjeździe do domu i wysiadł z niego człowiek, który odkupił od nas dom. Przeprosił za spóźnienie i że nie odbierał telefonu, ale jak twierdził padła mu bateria i nie miał gdzie naładować. Ale mniejsza o to przekazałem mu klucze i nagle poczułem taką pustkę, nie wiedziałem dlaczego ale poczułem jakbym sprzedał całe swoje dotychczasowe życie. Mimo wszystko odpaliłem silnik i powoli odjeżdżając ostatni raz spoglądałem na nasz dom.

DWADZIEŚCIA PIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ...

W końcu podjechaliśmy pod duży, biały dom.
Stanąłem nad podjeździe do garaży i wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Wcześniej widziałem ten dom tylko i wyłącznie na zdjęciach. Teraz wiedziałem że na pewno rozpoczynam całkiem nowy rozdział w swoim życiu.

Podeszliśmy do drzwi, gdy nagle odłożyłem torbę Demi na ziemię, otworzyłem drzwi, wziąłem Demi na ręcę i przeniosłem przez próg jak pannę młodą. Mama z Demi zaczęły się śmiać, a ja ją postawiłem z powrotem na ziemi i pocałowałem w usta.
Ja z Demi nie wstydziliśmy się okazywać naszych uczuć przy mamie, tacie czy jakich kolwiek znajomych, co mnie bardzo cieszyło. Widać że na prawdę bardzo się kochamy i się nie wstydzimy tego pokazywać.
Mama zaśmiała się z tego widoku i również weszła do domu. Wziąłem swoje i Demi walizki po czym poszliśmy na górę aby się rozpakować. Weszliśmy do pokoju i wyglądał na prawdę świetnie. Wpadało do niego dużo światła poprzez wielkie okna na białych ścianach. Było ogromne łóżko, niewielka półka na książki, biurko, dwa stoliki nocne i ogromna garderoba. Spojrzałem na Demi i widziałem jej uśmiech na twarzy po zobaczeniu naszej garderoby. Szczerze przyznając mi na jej widok też pojawił się uśmiech na twarzy. Demi tak, zdecydowanie kochała swoje ubrania i wszystko co z nimi związane. Pociągnęła swoje walizki do garderoby i zaczęła rozpakowywać. Po chwili do niej dołączyłem i rozpakowywałem razem z nią nasze rzeczy.

Po dwóch godzinach skończyliśmy rozpakowywanie. Nie rozpakowywałem wszystkiego, brałem tylko te rzeczy, które na prawdę mi się podobały oraz, które będę nosił, a resztę oddam do domu pomocy społecznej i domu dziecka. Przecież jeśli mi się to nie przyda to mogę im to wszystko podarować po co mam to wyrzucać. Zeszliśmy na dół do salonu. Było w nim o wiele więcej miejsca niż w poprzednim domu. Na dole nikogo nie było, oprócz mnie i Demi. Pewnie jeszcze mama się rozpakowywała.
Wziąłem do ręki jabłko, które leżało w torbie na stoliku i usiadłem na kanapie razem z Demi przytulając się do niej. Rozmyślaliśmy co mogli byśmy teraz robić. Wpadłem na pomysł. Postanowiłem że przejdziemy się po nowej okolicy. Poszliśmy na górę do pokoju mamy
- Mamo, idziemy przejść się trochę po okolicy - powiedziałem do mamy.
- Okej, tylko przyjdźcie niebawem bo jeszcze trzeba dużo zrobić - powiedziała mama.
- Jasne.

Wyszliśmy z pokoju mamy, poszliśmy na dół. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu.

Postanowiłem że pójdziemy przed siebie. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i spojrzałem, która jest godzina. Była 18:48, a na dworze już się ściemniało. Robiło się coraz chłodniej. Telefon schowałem z powrotem do spodni. Szliśmy tak rozmawiając ze sobą i rozmyślając nad tym jak to będzie dalej. Wszystko jest takie poukładane, perfekcyjne, aż za bardzo. Przecież każdy człowiek doświadcza jakiś porażek w życiu, ale nie ja. Zawsze dobrze się uczyłem, miałem świadectwo z paskiem, byłem grzecznym synkiem po woli miałem już tego dość...

Byliśmy z Demi w okolicy jakiegoś parku. Okryłem Demi swoją bluzą, ponieważ zaczął powiewać zimny wiatr. Już chcieliśmy wracać do domu, gdy coś przykuło naszą uwagę. Nie coś lecz ktoś. Była to dziewczyna. Wyglądała na 17-18 lat. Była ubrana w czarne podziurawione spodnie, zniszczone buty za kostkę i brudną bluzę z kapturem, który miała założony na głowie. Dziewczyna nas nie widziała, podeszliśmy do niej bliżej
- Cześć, nie potrzebujesz pomocy? - zapytała Demi.

Dziewczyna milczała, a ja ukucnąłem koło niej. Po chwili dziewczyna podniosła twarz i zobaczyłem całą zapłakaną twarz.
- Co się stało? Czy możemy Ci jakoś pomóc? - zapytałem.
Ona nic nie odpowiadała tylko patrzyła raz na mnie i raz na Demi. Milczeliśmy tak przez chwilę. Jednak dziewczyna nic nadal nie powiedziała. Wstałem i wyciągnąłem z kieszeni kilka cukierków, które wcześniej tam włożyłem i podałem dziewczynie. Ta wyciągnęła dłoń i je wzięła.
- Jeśli nie chcesz z nami porozmawiać i nie potrzebujesz pomocy to my już pójdziemy - powiedziałem.

Objąłem Demi w pasie i oddalaliśmy się od nieznajomej nam dziewczyny, aż nagle usłyszeliśmy
- poczekajcie, ty to Demi Nixon, a ty Justin Bieber, prawda? - powiedziała zachrypniętym głosem.
Odwróciliśmy się z powrotem w kierunku dziewczyny i podeszliśmy do niej.
- Tak, ja jestem Justin Bieber, a to jest Demi Nixon - powiedziałem.
Demi się przyglądała dziewczynie, widziałem że poruszyło ją to że ona siedzi na ulicy w zniszczonym ubraniu i głodna, ale co my mogliśmy zrobić. Chciałbym jej jakoś pomóc ale przecież nie mogę każdego do siebie do domu brać. Jedyne co mogę zrobić to wezwać pomoc i udostępnić środki na utrzymanie tej dziewczyny przez jakiś czas. Nagle usłyszeliśmy
- rodzice mnie bili w domu. Nie miałam wyjścia musiałam uciec. Od trzech miesięcy mieszkam na ulicy, a rodzice nawet mnie nie szukają.
Demi na mnie spojrzała ze łzami w oczach.
- możemy Ci pomóc, zawiadomimy fundację co się zajmuje takimi sytuacjami i oni wezmą Cie pod swój dach. Będziesz miała gdzie spać, dostaniesz ciepłe jedzenie - powiedziała Demi do dziewczyny.
- jesteście tacy kochani. W domu miałam wszystkie wasze płyty, jestem waszą fanką - powiedziała dziewczyna.
Po policzkach Demi zaczęły płynąć łzy. Przecież dla mnie moje fanki zawsze były ważne i zawsze będą. Nie mogę przecież zostawić jej bez pomocy. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do fundacji pomocy, która zajmowała się bezdomnymi nastolatkami.

PIĘTNAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ...

W miejsce gdzie byłem ja z Demi i z nieznajomą dziewczyną podjechał samochód z lekarzami i opiekunką z tej fundacji do której dzwoniłem.
- Dziękuję wam że nas powiadomiliście. Pomogliście tej dziewczynie - powiedziała opiekunka z fundacji.
- Chyba trzeba pomagać innym, przecież ta dziewczyna ma dopiero 17 lat. - powiedziała Demi.
- Masz rację, tylko gdyby wszyscy byli tacy jak wy. Było by dobrze. - odpowiedziała opiekunka z fundacji.

Dziewczyna razem z lekarzami i opiekunką wsiadła do busa, którym przyjechali i pojechali do ośrodka gdzie zamieszkują bezdomne nastolatki. Ja przytuliłem Demi do siebie
- Chyba już pora wracać do domu - wyszeptałem jej do ucha.

Ciąg dalszy nastąpi...



_________________________________
Podoba się? Jeśli tak zostaw komentarz bo one mnie motywują do dalszego pisania.
Zapraszam do polubienia mnie na moim fanpage'u: SwaggyBoyVEVO on Facebook
na mojego Twitter'a: SwaggyBoyVEVO on Twitter
oraz na mój kanał YouTube: SwaggyBoyVEVO on YouTube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz = motywacja do pisania kolejnego rozdziału!